Najlepsze w kolekcjonowaniu porcelany Fenka jest to, że z ich pieca nie wyszły dwa identyczne przedmioty.
Formy się powtarzają: kubki, czarki, misy, talerze, ale wzoru nie da się powtórzyć. Każdy jest jedyny w swoim rodzaju. Jednocześnie tak charakterystyczny, że niemal bezbłędnie można określić: „tak, to naczynie jest Fenka”.
Agata Klimkowska i Tosia Kiliś mają swoich naśladowców, mają też wiernych fanów. I co najważniejsze – wreszcie mają własne miejsce. Z poprzedniej pracowni przy ul. Podskarbińskiej musiały się wyprowadzić, bo deweloper burzy postindustrialne budynki, w których dotychczas pracowały. Na wypał naczyń jeździły po całej Warszawie.
Teraz mają już swój piec w idealnym dla nich lokaliku. Wielu warszawiaków pamięta tę klitkę na Tamce, bo działała tu świetna kawiarnia Szczotki Pędzle. Miejsce z dobrą energią. Tu Agata, Tosia i ich współpracownicy mogą pracować, spotykać się z klientami, sprzedawać swoją porcelanę.
Dziewczyny poznały się na studiach School of Form w Poznaniu. Na pierwszym roku zrobiły wspólny projekt, współdzieliły mieszkanie, więc przyjaźń się zacieśniła. Produkcję własnej ceramiki zaczęły od doniczek z kaktusami i sukulentami. Stąd wziął się pustynny Fenek w nazwie pracowni. Teraz sporo eksperymentują z formami – na półkach sklepu wylegują się ceramiczne koty, są mini filiżanki jak z domku dla lalek, broszki w kształcie oka, a nawet ceramiczne papierosy. Jest zadziornie i dowcipnie. Taki jest Fenek.
Fenek Studio, ul. Tamka 48b, www.fenek.info









